Sądy próbują obciążać sieci handlowe odpowiedzialnością za wypadki klientów, którym one nie zawiniły i na które nie miały wpływu. Tymczasem markety nie powinny odpowiadać na zasadzie ryzyka.

W ostatnim czasie zdarza się, że sądy próbują obciążać markety odpowiedzialnością za wypadki klientów na zasadzie art. 435 § 1 kodeksu cywilnego. Ta reguła odpowiedzialności nie zależy od winy sprawcy. Taki kierunek orzeczniczy nie wydaje się właściwy. Niemniej dla właścicieli marketów może być niepokojący.

Na zasadzie ryzyka

Cywilna odpowiedzialność odszkodowawcza z zasady opiera się na winie. W dużym uproszczeniu – odpowiada ten, kto zawinił powstaniu szkody. Nie jest to jednak żelazna reguła odpowiedzialności. Istnieją odmienności i jedna z nich dotyczy zakładów i przedsiębiorstw, które są napędzane siłami przyrody – elektrycznością, gazem, parą, paliwami płynnymi itp. Już samo funkcjonowanie takich przedsiębiorstw stwarza większe niebezpieczeństwo wypadków. Dlatego przewidziano dla nich surowszą odpowiedzialność. Jest to odpowiedzialność według tzw. zasady ryzyka.

Przy zasadzie ryzyka nie ma znaczenia brak winy firmy. Może ona odpowiadać za szkody nawet wtedy, gdy jej działanie było prawidłowe i zgodne z prawem. Odpowiedzialność wchodzi w grę, choćby przedsiębiorstwo w ogóle nie zawiniło wypadkowi. Broniąc się przed taką odpowiedzialnością, firma ma niewielkie pole manewru. Jedyna skuteczna obrona to udowodnienie, że szkodę wyrządziła siła wyższa, poszkodowany lub osoba trzecia, za którą firma nie odpowiada. W praktyce uwolnienie się od tej odpowiedzialności bywa dla przedsiębiorstwa dość trudne.

Kierunek orzeczniczy

W ostatnich latach sądy zaczęły sięgać po zasadę ryzyka w procesach przeciwko sieciom handlowym. Te wyroki są w mniejszości, ale ich występowanie jest zauważalne.

Wydaje się, że tę tendencję zapoczątkował Sąd Apelacyjny w Łodzi. Po koniec 2017 r. orzekł, że wielkopowierzchniowy obiekt handlowy (supermarket) dla swojego funkcjonowania potrzebuje wykorzystania sił przyrody. To dało sądowi podstawę do zakwalifikowania marketu jako zakładu wprawianego w ruch siłami przyrody. W efekcie właścicielowi marketu przypisano odpowiedzialność na zasadzie ryzyka (art. 435 § 1 k.c.).

Sądy uznają odpowiedzialność za wypadki w marketach na zasadzie ryzyka obierając za punkt wyjścia sposób, w jaki te sklepy funkcjonują w obecnych czasach. Główny nacisk kładzie się na fakt, że działalność marketów opiera się w dużej mierze na energii elektrycznej. Dotyczy to nie tylko samego procesu sprzedaży. Ocena obejmuje funkcjonowanie sklepu w szerokim zakresie i dotyczy też działalności „okołosprzedażowej”. Istotny może być m.in. sposób zatowarowania sklepów (ręcznie, z wykorzystaniem maszyn, zautomatyzowany). Dla oceny sądowej mogą mieć też znaczenie kwestie na pozór drobne, np. używanie urządzeń chłodniczych i klimatyzacyjnych, stosowanie monitoringu, sposób utrzymywania czystości w sklepie, stopień automatyzacji pewnych czynności i działań w markecie. Działalność marketów jest więc badana w szerokim spektrum. Na tej podstawie sąd dochodzi do wniosku, czy wykorzystanie sił przyrody jest niezbędne dla funkcjonowania sklepu. Stąd już krótka droga do uznania odpowiedzialności na zasadzie ryzyka.

Niewłaściwa droga

Sklep sklepowi nierówny. Z pewnością sposób wykorzystania siły przyrody w marketach będzie różny i nie można czynić tutaj jednego, wiążącego wniosku. Zakres użycia siły przyrody (elektryczności) w sklepach zależy od szeregu czynników. Począwszy od przyjętego modelu biznesowego firmy, poprzez przyjęte rozwiązania techniczno-organizacyjne, a skończywszy na lokalizacji konkretnej placówki. Nie można więc stworzyć jednej żelaznej reguły, wspólnej wszystkim placówkom handlowym. Szczegółowe badanie powinno zawsze dotyczyć konkretnego marketu i danego sporu sądowego.

Mając to na uwadze, można jednak wyobrazić sobie pewien standard marketu, z którym większość z nas miewa do czynienia. Te sklepy najczęściej działają według zbliżonego modelu techniczno-organizacyjnego i wykorzystują urządzenia elektryczne w podobnym zakresie. Można mieć wątpliwości, czy dla sklepów sięganie po zasadę ryzyka będzie dostatecznie uzasadnione. Wydaje się, że byłoby to działanie zbyt daleko idące.

Z samej tylko obserwacji i doświadczenia życiowego wynika, że żadne urządzenia elektryczne nie determinują działalności marketu jako całości. Owszem, markety wykorzystują energię elektryczną. To jednak nie warunkuje istnienia i działania obiektu jako całości. To tylko wspomaga, ułatwia lub przyspiesza istotę działalności, czyli handel i usługi. Przy takim wykorzystaniu energii elektrycznej nie jest możliwa kwalifikacja obiektu według art. 435 § 1 k.c.

Warunek istnienia

W art. 435 § 1 k.c. nie chodzi o firmę, która jedynie wykorzystuje elektryczność do realizacji części swoich zadań (choćby i dużej części). Ten przepis dotyczy tylko takich przedsiębiorstw, które jako całość są wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody. Dla możliwości użycia art. 435 § 1 k.c. jest konieczne, aby korzystanie z sił przyrody było warunkiem istnienia przedsiębiorstwa. W tym sensie, że cała struktura przedsiębiorstwa i system jego organizacji pracy są dostosowane do sił przyrody i od nich zależne.

Brak jest dostatecznych argumentów, aby markety kwalifikować do przedsiębiorstw tego rodzaju. Wydaje się, że to jednak ludzie są główną siłą napędową w handlu stacjonarnym (w tym w marketach). Market lub inny obiekt handlowy nie jest w stanie funkcjonować bez pracowników, ich wiedzy, doświadczenia i potencjału. Struktura i system organizacji pracy placówki handlowej (marketu) opierają się głównie na pracy ludzkich rąk. Siły przyrody (elektryczność) mają co prawda istotną wartość i wspomagają pracę placówki handlowej, ale nie warunkują jej istnienia. To za mało, aby sięgać po zasadę ryzyka z art. 435 § 1 k.c.

Kluczowe kryteria

Oceniając przedsiębiorstwo przez pryzmat art. 435 § 1 k.c. należy też uwzględnić ogólny poziom techniki, automatyzacji i wykorzystania sił przyrody (elektryczności). Zakres wykorzystania elektryczności przez markety nie wykracza ponad powszechny sposób i zakres jej używania. Urządzenia elektryczne są dziś wykorzystywane bardzo szeroko i powszechnie, co uzasadnia „podniesienie poprzeczki” i zaostrzenie warunków kwalifikowania danej firmy do grupy przedsiębiorstw podpadających pod art. 435 § 1 k.c. Jeśli ta kwalifikacja nie zostanie zaostrzona, to zasada ryzyka mogłaby obejmować coraz więcej firm, zakładów, a nawet instytucji publicznych.

Przykładając miarę do przykładowego urzędu, można byłoby postawić hipotezę, że i jego działalność opiera się na wykorzystaniu energii elektrycznej. Korzysta się w nim bowiem z wind, ogrzewania, klimatyzacji, komputerów, urządzeń informatycznych, czytników kart dostępu, bramek detekcyjnych (wykrywaczy metali), podjazdów dla niepełnosprawnych czy oświetlenia. W ten sposób zasada ryzyka zaczęłaby się stawać regułą odpowiedzialności. Nie wydaje się jednak, aby to był właściwy kierunek.

Zdaniem autora

Uważam, że zasada ryzyka dla marketów to – co do zasady – koncepcja zbyt daleko idąca i niesłuszna. Przy obecnym rozwoju i wykorzystaniu techniki, przeciętna placówka handlowa nie powinna podlegać regulacji 435 § 1 kodeksu cywilnego. Natrafiamy na takie orzeczenia w sądach pierwszej instancji. Ich podważanie przynosi jednak zamierzony efekt i powrót do „zwykłej” odpowiedzialności na zasadzie winy.

Artykuł jest również dostępny w serwisie Rzeczpospolitej.